
Tego nie uczą na szkole rodzenia. Sytuacje z życia, które zaskoczyły mamy i tatusiów
Paula Zalewska
fot. Shutterstock
O tym, jak dużą rewolucją jest pojawienie się na świecie nowego członka rodziny, wiedzą nawet ci, którzy nie mają dzieci. To, jak będą wyglądać pierwsze wspólne lata, jest kwestią całkowicie indywidualną. Rodzice z różnym doświadczeniem i stażem dzielą się z nami tym, co ich najbardziej w rodzicielstwie zaskoczyło.
Marcelina, 31 lat
Pytasz o zaskakujące sytuacje okołoporodowe mamę, która rodziła w pandemii. Samo to, że urodziłam w obecności lekarza, było dla mnie niespodzianką. Mniej by mnie zaskoczyło, gdyby okazało się, że komenda “przyj” będzie przychodziła zza drzwi sali porodowej. Oczywiście żartuję, ale jednak nie do końca. Okoliczności przygotowania do porodu były dalekie od idealnych. Szkołę rodzenia zaliczyłam online. Wizja wspólnego porodu, który był naszym marzeniem, legła w gruzach. W szpitalu nikt nie mógł mnie odwiedzać. Szczęśliwie akcja porodowa odbyła się bez komplikacji, ale brakowało mi wsparcia ze strony bliskich zarówno przed, w trakcie, jak i po narodzinach Leosia. Nie poznaję żadnych mam małych dzieci, bo nie ma gdzie, więc doskwiera mi poczucie osamotnienia. Chciałabym mieć, z kim się dzielić historiami o kolkach i móc oczekiwać, że po drugiej stronie znajdę pełne zrozumienie dla moich nowych ulubionych tematów. Brakuje mi nie tylko kontaktu z innymi świeżo upieczonymi mamami. Przez panującą na świecie pandemię nie pozwalam też sobie na odwiedziny ze strony starych znajomych i dalszej rodziny.
Tomek, 44 lata
Fajnie jest przeżywać ojcostwo po raz drugi i trzeci w dojrzałym wieku. Mój najmłodszy syn ma niespełna rok, średni 3 lata, a najstarszy - 17. Pierwsze doświadczenie ojcostwa wydarzyło się w wielkim chaosie. Dużo pracowałem, czułem się jeszcze młody, choć z Agą byliśmy już po ślubie. Pierwsze dziecko wkradło się do mojego życia, kiedy jeszcze nie czułem się na siłach, żeby zrezygnować z tego, co oferuje młodość w mieście. Zaskoczyło mnie wtedy wszystko. To, że nie ma już wylegiwania się w łóżku w weekend. Nie ma spontanicznych wypadów ze znajomymi.

Intymność między mną a Agą też nagle wygasła. To nie było życie, o jakim marzył 27-letni ja. Zajęło mi ponad rok przestawienie się na nowe realia, przewartościowanie życia. Bo jak mówią: życie po dziecku zmienia się całkowicie. Nawet jeśli jesteś typem człowieka, który pakuje malucha w nosidło i rusza z nim w góry, to jednak ten trekking jest inny niż przedtem. Przeżywanie narodzin w tak dojrzałym wieku to było dla mnie zupełnie nowe odkrycie. Teraz nie gonię za niczym. Mogę się oddać maluchom, a z najstarszym synem też mam świetną relację - zaraziłem go miłością do muzyki.
Radek, 39 lat
Ludzie często twierdzą, że ząbkowanie to najgorsza rzecz, jaka im się przytrafiła jako rodzicom. Ponoć żaden nastolatek nie daje tak w kość, jak ząbkujący niemowlak. Jeszcze trochę pamiętam siebie sprzed ponad 20 lat - rodzice nie mieli lekko. Teraz dowiaduję się, jak to jest nie spać całymi nocami, żeby asystować marudnemu bobasowi.

Fot.: Shutterstock
Rzeka śliny, rozregulowany rytm dobowy, długie godziny płaczu, pogryzione szczebelki łóżeczka i pośrodku tego wszystkiego my - rodzice, którzy próbują jakoś przetrwać. Albo tego nie pamiętam, albo przy pierwszym dziecku nie przechodziliśmy ząbkowania aż tak źle. Może to też kwestia wieku? W końcu druga ciąża żony była geriatryczna. Pozwalam sobie na ten kiepski żart tylko dlatego, że żona też ma dystans do tego określenia. Wracając do ząbkowania, gdy w końcu udaje się ukoić ból i swędzenie podrażnionych dziąseł Jagody, to ta błoga cisza, która nastaje i słodka minka córeczki rekompensują cały trud rodzicielstwa.
Emilka, 36 lat
Zawsze wiedziałam, że będę miała przynajmniej dwójkę dzieci. Udało się - jestem mamą cudownej czterolatki i wspaniałego dziewięciolatka. Nie traktuję rodzicielstwa jak wyzwania. Uwielbiam to i nie zamieniłabym mojej rodziny na żadną inną, ale. Zawsze jest jakieś ale. Nie spodziewałam się, że po narodzinach dzieci przyjdzie mi przyjąć aż tyle nowych ról.

Czuję, że teraz jestem nie tylko mamą, ale też psycholożką, kucharką, sprzątaczką, animatorką, kaowcem, mediatorką, nauczycielką, pediatrą, policjantką, czasem też strażniczką więzienną. Na początku w każdej z tych ról chciałam być perfekcyjna - no, może poza tą ostatnią. Dzisiaj, jeśli nie przypalę kolacji i nie spóźnię się do przedszkola, to uważam dzień za udany.